"I stało się (...) "
napisałam Tobie od razu, gdy sie dowiedziałam, Ty wiedziałeś o co chodzi, nie musiałam tłumaczyć.. od razu zaoferowałes pomoc.. rozmowe... ale ja czułam pustke, nawet nie wiedziałam, czego chce.. nie potrafiłam płakać.. tylko raz zapłakałam od momentu gdy sie dowiedziałam.. po rozmowie z mamą.. nie wiem czemu, ta rozmowa nie była długa.. kilka słów, później coś rozłączyło, wtedy też nie płakałam długo.. chwile, i zaraz musiałam iść, do kuzyna... tam nie potrafiłam spojrzec wujkowi w oczy.. później widok kuzyna leżącego na łóżku i mówiącego "nie mam na nic ochoty" no tak, nie dziwie sie.. ale trzeba przecież żyć dalej.. przyszła mama, do Niej też zeszłam dopiero po kilkudziesięciu minutach.. nie mogłam.. nie mogłam wcześniej... jest.. jest dziwnie, bardzo dziwnie. nie rozumiem siebie. czemu sie trzymam? bo już dużo przeszłam? czy po prostu był to dla mnie obcy człowiek ?
"Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć. A niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. Czy możesz ich im obdarzyć? Nie bądź tak pochopny w ferowaniu wyroków śmierci. Nawet bowiem najmędrszy nie wszystko wie."
" i stało się.. "