dziesiątki wianków i bukietów na tę rzekę zostało puszczonych przeze mnie w dzieciństwie.
jak to właściwie jest, że czasem z najlepszymi kumplami nie ma się ani jednego zdjęcia? ba, ich zdjęć ma się dosłownie kilka i to przypadkowo poczynionych? a z innymi bliskimi osobami ma się ich całe archiwum? biegając, bawiąc się, spędzając razem czas po prostu nikomu nawet przez myśl nie przeszło: "ej, zróbmy sobie teraz zdjęcie", a nawet jeśli, to zostało potraktowane jako mało znacząca sugestia. a teraz zostały tylko obrazy w pamięci. może i lepiej? może lepiej zmusić swoją wyobraźnię do działania, mózg do przypomnienia sobie jak ktoś wtedy wyglądał, co robił, kim był? zdjęcie, fotografia to ułatwienie, ale też dodatkowy nośnik wspomnień. przeglądając dzisiaj zdjęcia sprzed kilku lat, zorientowałam się, że, tak upraszczając, 1/4 to zdjęcia mojego kota, 1/4 mojego brata, 1/4 moje, 1/4 przyjaciół+reszty. i na jaką cholerę komu te dane. głupio mi trochę powiedzieć: "ej, zróbmy sobie zdjęcie". kiedyś, w najbliższej przyszłości (mam nadzieję), nadrobię zaległości : ) boże, po co ja to w ogóle piszę.
w miejscu, w którym jestem czuję się nijako. nawet bardzo nijako powiedziałabym. ani nie jest dobrze, ani w sam raz, ani źle. wcale nie chcę września, ale chcę już wrócić do siebie. niech się wreszcie coś ruszy, zacznie dziać, najlepiej niech ruszy do przodu. moje miejsce jest zupełnie gdzieindziej. tęsknię za ludźmi, miejscem, życiem "u siebie".
jestem małym człowieczkiem, a tyle dużych spraw do załatwienie, tak wiele przede mną. znajdę siłę, muszę.
A., Anka, Karo, B., Pai, K. - bardzo : )