Dłonie całe zlane potem, serce wali coraz mocniej.
Raz zimno, a az gorąco, no i te rozkminy nocne.
Chyba tego nie ogarnę, nie pozbieram myśli w kupę,
choć już piąta jest nad ranem, ale szczerze mam to w dupie.
Jedna kreska, po niej druga, no a potem to juz poszło.
Dzisiaj piję, ćpam i palę, wczoraj bałam się dorosnąć.
Taki brak równowagi, motywacji do działania
i ta przeszłość, która radość życia przysłania.
Od melanżu do melanżu, tak się teraz wszystko toczy,
matka zawsze mówi do mnie- Karolina pokaz oczy.
Wszystko się sypie, jako gubię się w tym wszystkim,
choć chodzę, śmieje się, tańcze, coś innego tkwi mi w myśli.
By się w końcu móc pozbierać, zrobić coś ze swoim zyciem,
przestać się z każdym użerać, skończyć z tym codziennym piciem,
żeby kiedys powiedziała matka, że jest ze mnie dumna,
a za kilka lat czekała mnie świetlana przyszłość, a nie trumna..