Wrażliwość sensoryczna wedle współczesnego bóstwa doprowadza mnie na skraj pobudzenia. Indiańskość zachodów słońca nie dała się doświadczyć ponownie, co właściwie może stać się powodem przerwania delikatnych pereł pozytywnej ekspresji, wywołanych przez zgodność z naturą. Stare zapachy książek wsłuchiwały się niegdyś całymi porankami w niebiańskie jęki. Gęstość tej sublimacji pogrążyła mnie w snach o dawnym partnerze papierowego tańca. Zaznałam ukojenia w śnie o matczynym miejscu i doznaniach prosto ze sceny osobowości. Jedyne co tym razem może być pociągające, jest zbyt odlegle usytuowane w odniesieniu do puchatych zbóż zwierzeń. Jedyny, który wie o mojej estetycznej potrzebie, obchodzi dzisiaj zapewne wyjątkowo filozoficzną ucztę. Założyłam to wyobrażenie na siebie, okrywając nieposłuszeństwo wobec wszechświetnej zasady. Nie ma sensu to trwające porównanie głębi przeciwko zablokowanym oczom sztucznej seksualności. Psychotyzm jednak nie wyrzeźbił mi innego obiektu porównań, świadczy przecież jedynie o twórczości dziecięcych wyobrażeń, które wszystkie zostaną przypomniane dopiero w kolejnym akcie wtapiania się w łagodną zieloność dotyku, który powoduje senność refleksji. Presja podobna do mej najuboższej odległej fascynacji jakoś mi nie sprzyja. Nieosiągalnie mogłabym zapragnąć neurotycznych archaizmów na mym łonie. Czuła pierś życia uchroni mnie przed tymi śmiesznymi fiksacjami. Wieczna czerń wyraża tęsknotę wołaniem mnie do siebie, dystans nas dzielący oświetlił się będąc niemożliwym do pokonania. Wynika to nie tyle z pogardliwych ust wieczności, co z historycznych zahamowanych determinacji. Umysł zostanie wybudowany przez automatyczność chęci i dążeń, zatrzęsie się bardziej z każdym następnym odczuciem chłodu w wyobraźni. Podobna do mej najuboższej fascynacji w istocie mi nie sprzyja.