Ten tydzień był zdecydowanie szalony ! Nie potrafię opisać swojej złości na Libię, która bez skrupułów rozwaliła drugą już derkę w TYM SEZONIE derkowym. Jak ujrzałam nowiusieńkiego Felixa Buhlera w strzępach to myślałam, że ją zabiję. Nie wiem co jej przeszkadza, ale to już robi się nudne. A nie zostawię przecież ogolonego konia gołego przy takiej tempetarurze.
W sobotę jadę po nowe cudeńko, nie mogę się doczekać i nerwowo odliczam dni. Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie tak jak sobie to zaplanowałam i nie pojadę na marne 600 km. Koń jest świetny, na razie nie chcę nic mówić, aby nie zapeszyć, ale generalnie wszystko jest już pewne.
Kobyłki ostatnio odpoczywały bo nie miałam jak się nimi zająć bo chwilowo mam pod opieką wrednego bachora, jezu. Przebywanie z dziećmi upewnia mnie w fakcie iż nigdy, przenigdy takowego mieć nie będę. Zbyt męczące. Jutro wsiadam na szaloną trójkę i mam nadzieję, że przeżyję. Gala jest taka sama jak Libia, energia ją wręcz rozpiera a to że jest młodziakiem...hmm będzie ciekawie. O Amazoneczkę się nie martwię bo jak zawsze będzie w świetnej formie. Uwielbiam tego konia, nawet po odstanym tygodniu jest w stanie takim jak po regularnym rzeźbieniu dzień w dzień. Kochany profesorek ;)