Strasznie niespotykany dla mnie stan mam obecnie.
Jest tak..idealnie, że nie jestem w stanie wymyślić niczego, czego mi brakuje w danej osobie.
Ten spokój i ta wspaniałość wszystkiego wręcz mnie czasem niepokoi.
Przecież to moje życie, hello. Ja nie mam prawa do szczęścia, no nie?
Jak ktoś tak cudowny może w ogóle mnie chcieć? Pomijając już te setki wspaniałych słów, które słyszę dosłownie każdego dnia.
Dzisiaj mija 2 tygodnie a ja dalej nie mogę wyjść z szoku.
Wciąż jestem w głębi duszy ostrożny, nie do końca ufny.
Znam swoją przeszłość i wiem jak dla większości ważne są ich własne obietnice.
Wiem, że muszę się tym cieszyć maksymalnie jak tylko mogę. Żebym potem nie żałował, że czegoś nie doceniałem.
Nie wiem co się stało, że tak nagle pojawiła się ona. Posiadająca dosłownie wszystkie cechy jakie pragnąłem znaleźć w drugiej osobie. Czuję, że totalnie na to nie zasługuję. Naprawdę. Dlatego, mimo setek obietnic, że koniec starań... to znów staram się mocniej niż kiedykolwiek.