Dziś była powtórka z wczoraj. Japierdole.
Wiedziałam co robie. Jeszcze przed chwilą zjadłam czekoladki i milion kanapek.
Wcześniej podobnie. Milion kalori. Przytyłam. Waże chyba z 50, albo więcej.
Wróciłam do punkty wyjścia.
Jutro od nowa, znowu.. ale za tydzień wycieczka. I co tam zjem normalnie i znowu wszystko wóci? Przecież to kurwa jest bez sensu.
Ale w chuju mam to. Jutro max 500 kcal. W poniedziałek jeszcze mniej. Po wycieczce nie będę nic jeść. Chcę się sobie podobać, a nie kurwa. Gruba świnia. Dieta w chuj wciąga. Pierdole. Jutro nowy tydzień i nowe zamiary. Pierdole wszystko. Czy mi kurwa włosy wypadną, czy będę słaba czy chuj wie co. Ważne żeby było płasko.
Dobrze że mam jeszcze *****! Ona też się odchudza. Jest silniejsza, nie poddaje się. Pójde jeej śladem. Razem z nią się będe dalej odchudzać<3.