Jezus..Maria..Straszszsznie sssię cieszszę, naprawdę, Jezusss..Maria..
gówno, nie cieszę się, wcale.
Staram się nie popaść w paranoje, że to ja, że to o mnie chodzi, bo sama nie wiem, co jest moim życiem, przecież tylko stoję i się przyglądam.
Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy zaczęła się ta moja dziwna niekończąca się fascynacja, ale dobrze pamiętam ten dzień/-noc, przestrzeń wokól i odległość pomiędzy.
Przy łagodnych brzmieniach perkusji i ostrych wejściach trąbki prawdziwego czarnego południowego Funk'u moje myśli błądziły zdecydowanie nie tam, gdzie powinny, pozostawiając we mnie pytanie, które obawiam się wypowiedzieć nawet szeptem.
Wczoraj wracając do domu odbyłam w myślach rajd po najbardziej smutnych epizodach mojego życia, kilka zakwalifikowałam w pierwszej trójce beznadziejnych baznadziei, ale to, o czym teraz piszę jest poza wszelką oceną, niezaszufladkowane, bez winy, bez przyczyny.
Bo nic się nie stało, a trawi mnie uczucie pustki i niewykorzystanych okazji.
i tylko marzyć może mi się świat tonący w uczuciach.
http://szczepan88.wrzuta.pl/audio/2m03w1dUpdf/waco_-_dizkret_i_pezet-przyjdz_na_chwile