Te ostatnie dwa dni to było..cóż.. Najpierw wsaniałe urodziny, którym niczego nie brakowało oprócz jednej osoby. Nie byliśmy w komplecieale jeszcze to nadrobimy. Dziękuję za życzenia.
Potem wczorajszy koncert. Spełnienie marzeń. W uszach nadal wybrzmiewa gitara, w piersi dudni perkusja, ręce klaszczą w rytm muzyki a ciało porusza się wraz z muzyką. Małe problemy na początku stały się wspomnieniem, bo gdy tylko oni weszli, zapomniałam o wszystkim. Cudownie jest być zmęczonym po takim przeżyciu. Ogłuchłam, oślepłam, nie mam nóg, ale mam to gdzieś. zdaję sobie sprawę, że być może widziałam ich pierwszy i ostatni raz ale walić to. Za krótko, za szybko, ale nie zapomnę tego do końca życia.
Teraz znów mnie nie będzie, prawdopodobnie wyjeżdżam. Nie chcę nic planować.
Uwielbiam takie długie rozmowy przez telefon.
Chipsy, cola, gramy w Lol'a!