Dochodzę do wniosku, ze wszystko zaczyna stawać przeciw mnie.
Pracuję, by mieć, mam, by wydawać, wydaję by mieć pełną kolekcję.
Od zajebania i ciut ciut..
Jest coraz gorzej ze wszystkim, z czasem wszystko schodzi na psy.
Pierdolę, chyba nie idę na soA, nie będę się przypierdalać tam, gdzie mnie nie chcą.
Powróciłam tutaj, ale nie wiem, czy wróciłam do końca, czy stwierdzę, że pieprzę to i nie wrócę. Bo i po co?
Zniknę; za pół roku nikt nie będzie pamiętał, że istnieje ktoś taki jak bienia. bo i po co to komuś wiedzieć?