Nigdy nie przypuszczałam, że to właśnie ja będę tą samotną. Inaczej. Czułam się taka, odkąd pamiętam. Czekałam, czekałam. Wręcz byłam pewna końca tej udręki. Wierzyłam, wiedziałam, że życie zmieni bieg, świat zakręci się całkowicie. Czekanie mnie nie męczyło, bo nie było to czyste odosobnienie. Nikt mnie nie opuścił. Krzywdy, które doznałam okazały się niczym w porównaniu do szkód wyrządzonych przeze mnie. Oglądam smutnych, skrytych ludzi, tych z ubocza. Z mojej perspektywy - są inni. Samotni inaczej. To, co ich zabija, jest moim paliwem, studnią sił życiowych, odwagi, mocy. Boję się o wyczerpanie materiału. Bo wtedy umrę. Mówię sobie: gdy nadarzy się okazja - tym razem, profilaktycznie, nie ucieknę, nie odrzucę, wydobędę kąsek człowieczeństwa. Chciałabym to utrzymać. Poprostu nie chce mi się już pisać.
Niestety muszę dodać, że to nie wyjdzie. Próbuję wpoić sobie kłamstwo, zaufać wadliwej alternatywie. Nie znajdę odpowiedniej. Bo sama nie wiem, czego szukam, czego wymagam. Czasem nawet nie wiem jak mam żyć. Nie, bardzo często totalnie nie wiem jak żyć. Nie widzę rozwiązań, dróg, wartości. Może chcę, żeby inni założyli, że tym razem ich nie oszukam. Może to byłby dobry początek. By tylko mnie kupili.
Nie potrafię ocenić swojej twarzy na żadnym ze zdjęć. Wybieram na ślepo jedno i ryzykuję. Przynajmniej jestem mniej anonimowa
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24