Dzień 4, niedziela (97.1 kg)
śniadanie: woda z octem jabłkowym, ponad 1l rumiankowo-roibossowej , kawa z mlekiem
II śniadanie: 130 g pasztetu wegańskiego, malutki pomidor
obiad: kawa czarna, połowa zupy warzywnej *
podwieczorek: kawa z mlekiem
kolacja: woda z octem jabłkowym, 1.5l ziołowej
ćwiczenia: 2h jazdy na rowerze
* 177g cebuli (dwie), 123g ogórka gruntowego (dwa), 405g (małej) cukinii, pół kostki rosołowej, pieprz, kozieradka, pietruszka, sól, kurkuma = 145 kcal sycącej zupy na dwie spore porcje
Myślę, że dam sobie spokój z kolacją bo na razie piję kawę i na obiad się nie zanosi bo nie jestem głodna i zjem go tuż przed wyjazdem na rower, a jak już wrócę to mocna kawa i tyle. Zobaczymy. Jutro jadę na zaliczenie koła, a kompletnie nic nie umiem. Chciałabym dowiedzieć się, że dr ma urlop do połowy sierpnia - nie musiałabym się teraz uczyć, a nie mam do tego w ogóle głowy. Chcę wrócić do faceta i tam nie robić nic oprócz sprzątania, ćwiczeń, gotowania i dietowania. Nie mam nastroju na cokolwiek, oprócz wielkiego przytulenia się i wegetowania. Lodzikowania też, haha. Szkoda, że tabletki anty idą w odstawkę na razie bo znów zanikł mi okres. Ale bez tego też sobie poradzimy.
Mam ochotę na siedzenie, wegetację, przeglądanie głupich blogów pro-ana, czytanie o debilnych dietach i zastanawianie się co z tego wyrośnie (...gruszki na wierzbie czy śliwki na sośnie? :D).
Kelpinoza