6

Dzień 3, sobota

śniadanie: kawa z mlekiem, woda z octem jabłkowym, 1l mięty z pomarańczą
II śniadanie: połowa zupy pomidorowej (2 małe marchewki, mała pietruszka, puszka pomidorów, cynamon, papryka słodka, ząbek czosnku)
obiad: połowa zupy pomidorowej, 100g pasztetu wegańskiego, kawa z mlekiem
podwieczorek: woda z octem jabłkowym
kolacja: piwa z bratem

W tej chwili mam ochotę wyjebać tę kawę za zamknięte okno. Wraz z moim telefonem. Wraz z moim związkiem. Wraz z tym wszystkim, co kojarzy mi się z Tobą. Jezu, mam tego dosyć. Mam dosyć bycia tą złą. Mam dość.

Gdybyś żył 100 lat większość z nich narzekałbyś. Na Polskę, na pracę, w której opierdalasz szefa. Wyrzucałbyś mi przez 70 lat to, co kiedyś zrobiłam. Jak życie Cię nominuje do największego pechowca świata. Użalałbyś się większość swojego życia, gdy tylko pojawi się jakiś problem. No KURWA MAĆ. Heloł, kurwa, kurwa, kurwa, KURWA. Mam dość. 

I po chuj mi te wszystkie słowa, skoro dalej będziesz sobą. Będę słyszeć, że z jedynym prawdziwym przyjacielem w tym mieście poszłabym do łóżka, gdyby mnie tylko zechciał i zapomniała o Tobie. Haha. Dlaczego musisz być Tobą, a nie kimś innym. Dlaczego marnuję swoje życie na to, co sprawia mi ból? 

To nie jest warte tych chwil, kiedy czuję się bezpieczna. To nie jest warte tych pieniędzy, które wydajemy na pociągi. To nie jest warte czegokolwiek. 

I dopiero, gdy przekreśliłam wszelkie znajomości ze starych czasów, przestałam myśleć o swojej śmierci.

Czy powinno mi to dać do myślenia?

... Źródłem moich problemów jesteś Ty.