Albatros hubertusowo, Stary Kisielin 2013
Przez ostatnie dwa miesiące, które upłynęły od ostatniego postu moje życie wykonało kilka sporych obrotów. Działo się dużo, część lepsza, część gorsza, powoli wszystko się uspokaja. Ciągle ciagną się za mną konsekwencje pewnych decyzji, ale wszystko jest po coś. Najważniejsze, że mam przy sobie osoby, którym mogę ufać nie ważne co się dzieje, to dużo dla mnie.
Konie od miesiąca stoją w nowej stajni, tfu, tfu, ale póki co jest dobrze, nawet bardzo Tydzień temu zaliczyliśmy hubertusa, znalazłam kite! Po raz pierwszy w życiu, wymieniona na bilet na niedziele na poznańską Cavaliadę
Przejechaliśmy sobie też z Alutem parkurek, nieco w stylu "fight", ale skończony, co i tak należy uznać za spory progres... dużo lepiej nam idzie ujeżdżeniowo i na tym sie skupiam. Ostatnio dużo ciepłych i miłych słów usłyszałam o sobie i Alutosławie, że widać postęp, że muszę w niego wierzyć, bo jest potencjał. Mamy też babeczke, trenera ujeżdżenia, dojeżdża z Wrocka. Nigdy nie bedziemy sportowcami, ale fajnie się rozwijac i fajnie to słyczeć. Jedyne co, to Alut wsadził łep w rzepy i stracił pół grzywki, dziad jeden durny. Neil za to zapuszcza coraz większy brzuch, ale on jest przeznaczony do kochania