Alutosław z kilometrową grzywą, przydałyby się aktualniejsze zdjęcia, ale słoneczko upierdliwie nie chce świecić.
Alutowi tak grzywa rośnie, że to jakaś masakra, przedwczoraj znowu go przerywałam, bo zarósł, dzisiaj mam misje - skrócić grzywe siwemu, żeby choć z wyglądu udawał konia cywilizowanego I chyba Neila też nieco wyrównam, ale długą mu zostawiamy, dobrze z nią wygląda.
Futrzak przechodzi sam siebie, czarny owies robi swoje, szkoda tylko, że do roboty nie ma tyle chęci co do galopowania po lesie, choć nie jest źle. W środe śmigał fajnie na treningu, w sobote skończyłam po pół godzinie, bo chodził tak rewelacyjnie, że sama nie widziałam co mogłabym z nim jeszcze zrobić Niuniuś ma za to coraz lepszą kondyche, jeszcze chwila i dorówna nieco do Lutosława.
Niedługo wygrodzimy im kawałek na własny padoczek, to wrócą do dreptania po dworze. W sumie z całej tej sytuacji to nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło