Dzieje mi się za dużo i nie mam już czasu ani głowy do tego, żeby dziać tutaj.
Ale ponagla mnie jakaś taka mała Kreska jedna. No to się wypowiem.
Robiłam dziś rano przelew ważny pewien. Patrzę na datę wystawienia faktury: 29.03.2013. I myślę sobie no pokręcił ktoś coś. Przecież rok zaczął się dopiero co, a oni mi, że niby już się trzeci jego miesiąc kończy. No przecież, że pokręcili! Chwilę zajęło mi sprawdzenie daty. I kolejną chwilę informacja ta wsiąkała we mnie.
Jakim cudem to zadziało się?
Może najwspanialszy czas w roku mnie z równowagi wytrącił. Albo odwrotnie. Trzy i pół godziny spędzone w Sobotni wieczór na nabożeństwie odprawianym po łacinie raczej równowagę przywraca. To świat z niej później wytrąca.
I słodkiego obfitość.
Koniec. Basta. Satis.
Styczeń zaczęłam byłam od grubej kreski.
I w tenże sposób kontynuuję.
Kwiecień.
Tej, Mała.
Fajnie, że żyjesz.