Ten dynksik tam w oddali na górze - Śnieżka je to.
Śmieszka.
Lubię całkiem po górach łazić. Szkoda tylko, żem się rozchorowała nieco i nie połaziłam sobie za dużo. Ale za to mieliśmy wielką trampolinę na podwórku. I w babinktona grać można było. Babinktona, nie badmintona. Chyba wiem, w co grałam.
Tylko troszkę mi szkoda, że mi się wakacje kończą.
Bo się kończą.
Jak tak sobie spojrzę wstecz, to widzę, że czasu nie marnowałam.
Więc co tam.
Co tam.