Do ostatniej chwili wyprawa nasza nie wydawała mi się realna. Nawet gdy już wylądowałyśmy we Włoszech. Jednak rzecz wydarzyła się naprawdę.
Całkiem świetna sprawa. Polecam, chociaż wiem, że mało kto byłby chętny.
W żadnej szkole nie pozna się tak kultury, ludzi i języka danego kraju. W żadnym przewodniku się nie wyczyta tak praktycznych informacji praktycznych.
Ludzie, ludzie. Czynnik najważniejszy.
Tyle przygód, że się czuję, jakby mnie miesiąc nie było. A to nieco tydzień ponad jeno.
Cholerka.
Dwa i pół tysiąca kilometrów przebytych autostopem. Dwa kraje zgłębione mocno, jeden nieco, dwa tylko jako przejazd.
Arbuz jako suwenir.
Ludzie, ludzie.
Wyprawa życia.
Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że udało nam się przeżyć.
Rzut oka na mapę.
Dokąd następnym razem?