O mamo, nic mnie tak życiem nie wypełnia, jak wojaże.
Powyżej trzy podróżniczki i budapesztańska Baszta Rybacka odbijają się w szybach hotelu Hilton.
Gulasz, Dunaj, autostop, Balaton. I język wzięty zupełnie z dupy.
Mogłabym mówić w nim i mogłabym mieszkać tam sobie. Na Węgrzech. To taka Polska, tylko ładniej jest. I cieplej troszkę.
Okazuje się (a propos jednego z poprzednich zdjęć), że tej to po ichnemu mleko. Wciąż mnie to bawi dość niepomiernie.
Spoko te Węgry.
Wróciłabym.
Tyle przygód się wydarzyło, że nawet nie zaczynam tutaj pisać oń.
Myśli przekierowuję na wyprawę następną. Hoho.
A, no i RHCP było jeszcze. Też spoko wydarzenie. Warszawa nawet całkiem taka wręcz nie najgorsza.
Polecam podróżowanie, tak generalnie.
Don't ever let your dreams go.
Remember always.