jeszcze z ... mhm... wrzesnia? albo października.
Wiosna nawala na nas coraz szybiej, z czego niezmiernie się ciesze.
Coraz częstsze i dłuższe spacery w słońcu powodują uśmiech na twarzy. Promienie słońca delikatnie sięgają buzi, którą tak nieustannie do nich ciągnie. Boje się tylko, żeby te otaczające nas ciepło nie przepadło, bo dłuższej zimy mój organizm nie zniesie. Moje myśli wciąż wirują wokół lata, które, mam nadzieję będzie trwało tak długo jak miniona zima, albo i dłużej. Chciała bym skupić się na wierszu, ale nie mogę przeżyć faktu, iż czeka na mnie tyle wspaniałych książek. Im bliżej lata, tym bliżej do planów. Planów, które, mam nadzieje, wypalą, w przeciwieństwie do Lewicza. Niedługo muszę sprawdzić widoczność 'krajobrazu' z dachu, ale to potem, potem. Teraz jedynie chciała bym zaszyć się nad rzeczką obok działki i czytać, czytać, czytać. Chciała bym.. ale to nie ważne, nie teraz.
Teraz chcę, aby upłynięte ze mnie szczęście wróciło z pierwszym wiosennym podmuchem wiatru. Szczęście, które gdzieś tam w podświadomości jest, ale nie mogę po nie sięgnąć. I jeszcze wtrącę tu przyjaciół. Dzięki, dzięki, dzięki. Dziś szczególne pozdrowienia wpłyną na konto 'pieprzonej trójcy świętej', czyli Pauliny, Anki, PaulYYny, no, i dodajmy jeszcze Magdę - za wczoraj ;).