o jacie... z dwa tygodnie nie jeździłam.
rozłożyło mnie jakieś potworne choróbsko. w piątek w pracy intensywność zapalenia gardła dała o sobie znać i od tamtej pory katuję się z kaszlem, katarem i bólem gardła... a mimo to pojechałam do niego.
tęsknota była silniejsza od lecacych smarków :d
wiecie, że zaczął do mnie rżeć? nie jednorazowo... wczoraj pierwszy raz jak zobaczył mnie na pastiwsku i podszedł. drugi dzisiaj również jak po niego szłam, a trzeci... jak już się żegnałam... i byłam koło stajni. ostatni raz spojrzałam na jego wybieg, a on stał i nagle zarżał. i jak ja mam go zostawiać? jest cudowna istota, a te drobne gesty jego sympatii napawają mnie dumą i szczęściem.
wczoraj postawiłam na relaks na trawie, ponieważ nie odespałam nocki w pracy plus czułam się słaba, więc nie szarżowałam. a dziś trochę ziemi, trochę siodła. na początku pochodził i pobiegał po ujeżdżalni. troszkę ustępowania, wchodzenia na naszą ulubioną oponę, czyszczenie i osiodłaliśmy go z Konradem. dziś jego kaszel się nasilił. jeśli będzie rósł na sile, wzywam weta, bo dziś nie brzmiał na alergiczny, a też nie chcę go faszerować antybiotykami... zobaczymy. daję sobie czas do następnego spotkania, by zadecydować. ogólnie sumując... Zef jest cudowny. nie jest na mnie nafochany, szanuje mnie, no czasami odwraca się na pięcie, ale po chwili wraca :d
kocham Cię <3
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24