Nawet nie wiem, co pisać. Jak ubrać moje myśli w słowa? Wielki mętlik przeplatany z totalnym wypompowaniem. Czuję się jakbym była przykryta gigantyczną plandeką bez luki na zachłyśnięcie się życiodajnym powietrzem. Jakby ostatni rok charowania nie przyniósł żadnych efektów, tylko pokazał mi, że jestem totalną porażką. Kolejny z resztą raz. Najgorzej bolą marzenia nie do osiągnięcia. Marzenia, które są na wyciągnięcie ręki, a mimo tego trudne do złapania. Wypompowałam się z energii do życia do granic możliwości. Nawet weekendowy reset nie uspokoił mojego sumienia. Wręcz przeciwnie. Ciągłe analizy doprowadzają mnie do granic wytrzymałości. Filtrowanie poczynań, kroków, planów, systematyczności... ech. Nie fajny czas się zbiera.
A do Zeta... dopiero w piątek :< tydzień się dłuży i dłuży, a ja nie wytrzymuje i wpadam w najciemniejsze zakamarki mojego zwichrowanego umysłu.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24