ALE JESTEM WKURWIONA
poszłam do pewnej pani, aby ta pomogła wybrać mi szkoły adekwatne do moich problemów zdrowotnych. tymczasem okazało się, że to jakaś ukryta psychoterapia mająca na celu sprawdzenie mego stanu psychicznego, który, po dzisiejszej wizycie, jest w totalnej rozsypce. postanowiłam więc być wredna i odpowiadać na "odwal się". wyszło mniej więcej tak:
- Ewo, co w sobie lubisz?
- NIC.
- a czego nie lubisz?
- NICZEGO.
- masz jakieś zainteresowania?
- NO.
*cisza*
- a jakie?
- LUBIĘ NIEMIECKI. ALE I TAK SIĘ GO NIE NAUCZĘ, BO JESTEM TĘPA.
- ale miałaś piątkę, to jednak coś znaczy.
- NA PODSTAWOWYM POZIOMIE, WIĘC JESTEM TĘPA.
- masz przyjaciół?
- LUDZIE SĄ DZIWNI.
- teraz zadam ci kilka pytań..
*zadaje pytania*
- ALE PO CO MI TO? CO TO DA?
- chcę sprawdzić twój iloraz inteligencji.
- NIE TRZEBA, JA I TAK WIEM SWOJE.
- ty wiesz swoje, a ja muszę to sprawdzić obiektywnie.
- I TAK JESTEM TĘPA.
- jeżeli chłopcy mieli 72 złote.. (...) to..
- A PO CO MI MATMA? NIENAWIDZĘ JEJ, MAM DOSYĆ.
- Ewo, nie możesz powtarzać sobie, że jesteś tępa, bo to nieprawda. *półgodzinne gadanie bez sensu* (...) wiesz?
- WIEM, ŻE JESTEM TĘPA.
i chuj, nie doradziła mi niczego konkretnego, a te pytania doprowadzały mnie do szału. "EWO..?", a Ewa chowa głowę i mruczy pod nosem niejakie: "ja pierdole". ech, jestem zdana wyłącznie na siebie.