Wszystko zaczyna się stabilizować, pojawiają się nowe perspektywy. Jest dobrze.
Niezamknięte sprawy zawsze do nas wracają, nie da się od nich uciec tak po prostu. Na dłuższą metę nie zda to egzaminu. Można to porównać do drzwi: jak latem je się otworzy, zimą będzie trzeba je zamknąć, bo pszeszywające zimno nie da nam właściwie funkcjonować. Jednak ludzie wciąż uciekają zamiast zamknąć dany rozdział w życiu i pójść naprzód, bez wracania, rozgrzebywania starych spaw, z którymi zazwyczaj już zdążymy się oswoić, a tu nagle powracają i trzeba sobie z nimi na nowo poradzić. Męcząca sprawa co nie? To dlaczego ludzie stale to robią? Nienawidzę tego.
Czego się boję? Boję się stracić ludzi, których kocham. Boję się samotności. Boję się kiedyś obudzić i zdać sobie sprawę z tego, że nikogo przy mnie nie ma.
Bo tak naprawdę każdy z nas pragnie tylko jednego: wiedzieć, że jest dla kogoś ważny, że bez niego czyjeś życie byłoby uboższe, że zawsze będzie obok bez względu na wszystko.
jakieś pytanie? :) http://ask.fm/loveedreamss