Prawda jest taka że z tamtych czasów został ze mną tylko on. Jest moim maleństwem. Moją siłą. Czasem wystarczy ze na niego popatrzę a przytpominam sobie jaka potrafie być silna. Ile umiem znieść. Wtedy wiem że dam radę, że dalej mogę biec do przodu. Ogromną radość sprawia mi fakt że będzie ze mną już zawsze. Moje maleństwo.
Dziś uświadomiłam sobie że do niektórych decyzji trzeba dojrzeć. Przez wiele dni nie umiała tego zrobić. Próbowałam wiele razy. Jednak dziś przyszło mi to z ogromną łatwością. Bez zbędnych łez. Bez sprawiania sobie jakiegokolwiek bólu. Może to przez chorobę, moze dlatego że jestem wrakiem człowieka, że nie jem, prawie nie oddycham, przestaje funkcjonować. Czuje się tak jakbym powoli umierała. Ale nie ma już tametego bólu. Odszedł, znignął. Może wróci, żeby znów mnie zniszczyć. Jednak tym razem nie powolę sobie na to. Za dużo razy przegrywałam. Zbyt wiele było wszystkiego. Teraz umiem nad sobą panować. Wygram. Mimo tej całej bezsilnosci. Mimo tego że zostałam sama- wygram. Pokaże wszystkim że potrafie. Nie, nie wszystkim, udowodnie sama sobie.
Wounds so deep they never show they never go away.
Już nie mam ochoty słuchać o tym co powinnam. Nigdy więcej, samotność zależy tylko i wyłącznie od nas. A ja jej teraz potrzebuje. Chce oddychać zupełnie sama.