W sumie nic wyraźne tu nie jest, ale to ma swój urok.
Tak samo jak nic nie jest wyraźne we mnie, no może poza czasami występującym uczuciem głodu.
W sumie gdyby ludzie nie musieli jeść, mieliby więcej czasu na inne bardziej pożyteczne rzeczy, w ogóle ludzie powinni jeść wtedy kiedy chcą, a nie kiedy muszą.
Czasem jak czytam moje poronione kontemplacje życiowe i wiersz(e)yki sprzed 4 lat, zapisane w zeszycie, to tak bardzo żałuję, że nie jestem już aż tak nieszczęśliwa jak wtedy. No, może jestem dalej nieszczęśliwa, ale nie ma z tego żadnego płodu, w żadnej postaci. Nie umiem nic powiedzieć, nic uchwycić, wyrazić siebie w żaden sposob. Bardzo bym chciała, ale już nie umiem, boję się tego. Po co szłam na te studia, zniszczyły moje zdjęcia, moje granie, moje myśli, moje wszystko. Umiem powiedzieć o kroswalidacjach, krigingach, zasranych estymacjach, wyzwalaczach, organiczeniach kluczy głównych i innych nienteresujących rzeczach, tylko na co mi to, nie chcę tego.
Stałam się więźniem systemu, więźniem mówienia tego co chcą, tego co wypada , a nie tego co uważam za słuszne, tego co akurat ważne dla mnie,tego co CHCĘ. Teraz jest czas na wszystko czego się nie chce.
Matko, jak bardzo teraz rozumiem gdy mówiłaś, żeby jak najdłużej być dzieckiem, żeby nie dorastać...
Dorosłam, to straszne.
Kadłub mój zmarły
Opłaczą płaczki,
Będą mnie żarły
Małe robaczki.