Piszę, bo o dziwo jest o czym pisać. Zdjęcie wygrzebane w szufladzie Dawida. Skąd się tam wzięło nie wiem, pewnie mu Tomek dał. Szkoda, ze ja dostaję tylko 1/10 zdjęć z jego magicznych folderów. A jeśli juz o Tomku mowa to mnie wpakował w niezły bałagan. Wszystko przez niego, jego imprezę i jego kolegów. Zwłaszcza jednego. I zakłady. No kto wogóle wymyslił takie coś? Nie ja. Pewnie Pan Pomarańcz, co go wczoraj spotkałysmy na mieście. Co rzadzi na osiedlu od 30 lat. Ale to juz inna historia. Mam zakład co się nazywa 'jak go poderwiesz po mojemu to wygrywam, jak się nie uda wygrywasz ty'. Gdzie 'ty' to w tym wypadku ja. A 'po mojemu' to Krzysiu. A jak żyje, to takiego Krzysia jeszcze nie spotkałam (powiedzonko 'utopić w łyzce wody' nabiera tu realnego znaczenia). W kazdym razie gramy na jego zasadach (a to nowość). Jak to Madzia mówi: 'jak długo żyje, tak nie jeszcze nie rozkminiłam'. Ja też.
- Zawsze się tak odstawiasz na spacer z psem?
- Zawsze się tak czepiasz?
- Zawsze.
- Nie nawidzę cię.
- Od nienawiści do mił...
- Zamknij się już.
- Żebyś zaczeła swój monolog od nowa. Nie, dziękuję.
- Chcesz mnie uczyć flirtować? Zjadłam na tym zęby.
- Zęby zjadłaś raczej na swoich cynicznych i uszczypliwych odzywkach.
- Zapomniałeś o 'sarkastycznych'... Idiota.
- Który ci sie podoba.
- Każdy ma prawo do życiowych błędów.
- Czyli przyznałaś, że ci sie podbam.
- Nie.. tak... to znaczy nie! Smaż sie w piekle.
- Tylko z tobą, kotku.
O i tak możemy 24/7. No, ale sie załozyłam. Niech będzie. Najgorsze jest to, że dotychczas umiałam przygadac każdemu (nawet dresowi na rybach, chyba pamiętacie?). A teraz? Teraz głupio mi to powiedzieć, ale trafiła kosa na kamień. Bardzo (!) ładny kamień w dodatku, co mi ani trochę nie pomaga w pracy. Jeśli juz bawimy sie w szczerość to wcale mi nie pomaga. Czuję sie jakby mnie wsadzono na plan 'Brzydkiej prawdy'.