Okej. Y. Dziwnym przypadkiem 1000 zdjęcie... :D
Pan Leto jest tutaj nie bez powodu. Leto jao Joker to chyba spełnienie moich najśmielszych oczekiań.
W sumie to nie mam żadnego powodu, dla którego miałabym tu wrócić, ale ponieważ wszystkie moje blogi wyglądają na opuszczone bardziej lub mniej, stwierdziłam, że to jednak fblogowi jestem wierna.
No, może nie do końca :D
Nie wiedzieć czemu, przejrzałam swojego starego, jeszcze dostępnęgo photobloga, którego założyłam w 2007 roku. Tak. Niestety. To był błąd o tyle, że wcześniej obejrzałam Arifact Marsów i niestety znowu mmnie pochłonęli. Pomimo, że byłam na ich koncercie dwa razy, czuję, że to jednak jeszcze nie koniec!
I nie, moja platoniczna miłość do nich chyba nie mienie długo. Wiecie, jak się ma 14 lat i kocha się Tokio Hotel, trochę trudno o obiektywną opinię muzyczną. Ale to jednak Marsi wygrali z tymi małymi pchłami! I jak widać... Nie chcą przegrać.
Zastanawia mnie jednak bardziej to, DLACZEGO tak to jest? Minęło 8 lat. Mam 22 lata, studiuję, pracuję, mam kochającego chłopaka, mieszkam w Krakowie... Tak dużo się zmieniło, ale nie to.
Może dlatego, że oni się nie zmienili?
Ludzie są fenomenalni. Pomimo zmian, przez jakie przechodzili, niektóre z nich po prostu pozostają...
Fajnie czasem wrócić do swojego starego pamiętnika i śmiać się z siebie, jakim było się durnym, małym dzieciakiem, dla którego kara na komputer była tym jednym z większym kar. Słucham "The Story" i dziwne uczucie, przypominające de javu w moim mózgu się utworzyło, kreując aurę na około mojego otoczenia i przypomina mi, jak się czułam 8 lat temu, gdy słuchałam tej piosenki.
Ale sentymentalnie się zrobiło, to do mnie nie podobne. Chyba zachciało mi się pisać. Ale to jest dziwne. Nie pisało się bloga tyle czasu, to więcej mi klawiszy wchodzi w paluszki ;)
Analizując moje 8 lat... Spełniłam chyba wszystkie swoje zachcianki, jakie sobie zaplanowałam. Począwszy właśnie od koncertów Marsów (tak, kiedyś to naprawdę było marzenie, żeby Marsi przyjechali do takiego wypierdziszka jak Polska... Szczególnie w 2008 roku), po tatuaż, przez moje studia i organizację produkcji filmowej. Zrobiłam wszystko to, co sobie zaplanowałam.
Patrząc z perspektywy czasu to jestem naprawdę wielką szczęściarą. Czasem jestem durna, robię głupie rzeczy, ale mimo wszystko udaje mi się spełniać to, co sobie zaplanowałam. Np. zaczynam 9 książkę w tym roku. To jest dla mnie naprawdę sukces, bo o ile lubiłam czytać, nigdy nie zdarzyło mi się dokończyć książki. Przez lenistwo, które staram się powoli zwalczać.
Przez te całe 8 lat pokochałam filmy, pokochałam fotografię, pokochałam muzykę taką, której jeszcze nie znałam.
Może faktycznie powinnam wrócić do fociaczek? W końcu mam dobry aparat, szkoda, żeby się kurzył...