codziennie przed zaśnięciem, zanim jeszcze zamknę oczy, uzmysławiam sobie, że to wydarzyło się na prawdę. mamy za sobą wspaniałą ceremonię ślubno-weselną, podróż poślubną i pierwszy wspólnie zdobyty szczyt 3-tysięczny. tylko co dalej? straciłam poczucie, że zmierzamy w dobrym kierunku. przygniata mnie rozbieżność potrzeb i celów, znów na różne sposoby szukam ucieczki. po za tym w głowie mam miliony himalajskich wspomnień i perspektywę kolejnej, długiej i przytłaczającej jesieni oraz zimy. życie obarczone ponadprzeciętną osobowością znów nie pozwala funkcjonować w pełni normalnie. muszę wyjść, opuścić jak najprędzej ten stan i ponownie zacząć czerpać radość z małych spraw...