niemalże nie widać naszych twarzy, więc mi się może przynajmniej nie dostanie.
ahahaha, przeżyłam dziś już wszystko. wylałam czekoladę nie tylko na siebie ale i na Zoszkę(podłe undobrodziejstwo nie chciało mej złotówki i - o zgrozo - udostępnia zupę, barszcz się znaczy!), biłam się na jodły na lekcji religii(mam popękane naczynka na ręcach mych!), napisałam(łyśmy potworku, łyśmy) całkiem p o c z c i w y wywiadzik(w sensie pytania), dostałam dwa z chemii co wyklucza ewentualne zagrożenie(jea!), odkryłam schron(no łyśmy przecie!) pod schodami opiewający pochwalnymi pieśniami sorkę Ce, urządziłam piknik, obgadałam po raz setny sprawę uprawiania miłości na schodach i miałam swoją kanapkę. SWOJĄ! :)
dni gdy wiele się dzieje, a nie wiele się zmienia