Są takie dni, że człowiek po prostu myśli za dużo. Przez cały dzień nie mogłam się skupić. Stan fizyczny też się do tego mocno przyczynił, ale dziś... w takie dni jak dzisiaj żałuję, że nie mam po prostu w głowie takiego przełącznika: "MYŚLI ON/OFF" ponieważ mój mózg zaczął się powoli przegrzewać... Szczególnie mocno, gdy uderzyła mnie myśl, a raczej pomysł by za pomocą pewnej bardzo ciekawej strony Internetowej coś sprawdzić. Gorzej, że okazało się, że to działa i zaczęłam drążyć i wiercić dziurę w całym. PO CO? Kaśka, jakbyś miała mało problemów osobistych na głowie... swoją drogą zadziwiła mnie moja własna ciekawość. Ale ciekawych rzeczy się można dowiedzieć, ciekawych...
Apropos dowiadywania się o ciekawych rzeczach - jednej na razie dowiedzieć się nijak z żadnego źródła nie mogę i denerwuje mnie cholernie ta sytuacja, bo wiem, że tych źródeł jest kilka, ale żadne nie puści pary z ust, ciągle tylko ktoś na kogoś gada, ktoś próbuje mi kogo innego wybić z głowy, zaczyna się robić cholernie toksycznie w tym moim małym świecie przez osoby cholernie dla mie ważne. Pojebane jest to wszystko jak lato z radiem. A najśmieszniejsze jest, że dostrzegam spore analogie w pewnych sytuacjach z historią pewnej osoby, niezbyt dobrze mi znaną (historią), bo poznaną jedynie jako czytelnik, ale trzy po trzy kumam co się w tamtej historii działo też z relacji osób pobocznych, bo mimo wszystko nigdy nie było mi to obojętne. Tak więc dostrzegam małe analogie i to mnie faktycznie zaczyna martwić.
Zawsze wierzyłam w to, że karma do mnie wróci, nie spodziewałam się tylko, że tak wcześnie i z taką mocą. Chyba sama ją na siebie ściągęłam myślami, prawo przyciągania zadziałało, czas chyba zacząć korzystać z niego z pełną świadomością, bo po tym co ostatnio dzieje się w mojej głowie katastrofa murowana jak tego nie ogarnę.
Mam pojebane przeczucie, że ktoś mnie śledzi, że ktoś wnikliwie analizuje moje działania, to co mówię, piszę, robię. Czuję się jak sims, jakby ktoś patrzył z góry i ingerował w jakiś sposób w moje życie.
Z moim telefonem dzieją się dziwne rzeczy. Ale jeszcze dziwniejsze z moją pamięcią i psychiką. Może to czytasz, może wiesz...
Swoją drogą czas odświeżyć kontakty z kimś, kto być może pozwoli mi się temu wszystkiemu przyjrzeć. Chcę mieć pełen obraz tego co się dzieje w moim otoczeniu. Obraz, który po dogłębnej analizie da mi odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania.
Gdy cieszą mnie małe rzeczy to po prostu koniec negatywnego, depresyjnego myślenia czy już początek choroby psychicznej?
Czy może jest tak, że pewni ludzie nie będą z nami na zawsze? Znaczy wielu ludzi jest w naszym życiu jest tylko "przelotem", ale że jakaś znajomość ma po prostu błysnąć w naszym życiu jak Gwiazdka Betlejemska, by pokazać nam dalszą drogę w jakimś kluczowym momencie i po kilku latach się wypalić? Odnoszę wrażenie, że tak właśnie jest, że są osoby, których rola w teatrze mojego życia dobiegnie końca, które nie będą na zawsze, z tym, że wcześniej, niż bym się tego mogła spodziewać jak było w przypadku najbliżej spokrewnionej mi osoby na świecie... I nie mówię tu o zakończeniu roli jako o śmierci, pewne relacje po prostu się wypalają, następuje rozstanie na życiowym rozdrożu, gdy każda z osób musi wybrać najlepszą dla siebie drogę i ona nie pokrywa się ze ścieżką tej drugiej osoby. Może kiedyś jeszcze się przetnie kilka razy, może nawet na dłuższą niż krótką przelotną chwilę... ale muszę pamiętać, że najlepsze momenty przychodzą gdy się ich nie planuje ani nie spodziewa. Tak już w życiu bywa...
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika kassqqaa.