czy to Słońce świeci dla mnie? przecież prosiłam o deszcz...
miał ktoś z was kiedyś tak, że bardzo, bardzo, bardzo się o coś starał ale tracił power do działania i tym samym zawiódł wszystkich naokoło i przy okazji najbardziej siebie?
jestem pierdolonym tchórzem.
nie potrafię spojrzeć sobie w oczy. po prostu nie potrafię. nie wiem jak spojrzę w oczy Tobie...
chciałabym być poukładana i nie stwarzać problemów.
najgorsze jest to, że poza pracą (do której zaraz wrócę jeszcze) nic zupełnie mnie tu nie trzyma.
mogłabym wyjechać choćby zaraz na drugi koniec Polski, na drugi koniec świata, ale nie wiedzieć czemu mam ciągoty po prostu do Stalowej...
wkkurwia mnie już ten Lublin. od 8 lat mnie wkurwia. nie lubię bardzo tego miasta, bardzo bardzo bardzo.
z drugiej strony znowu co miałabym robić w Stw?
pracować w butiku? wrócić do call center? szukać stażu w salonie fryzjerskim? może zatrudnić się jako kelerka albo barmanka w kawiarni lub barze?
co znowu mogłabym nadal robić w Lublinie? ta praca w której jestem mnie nie satysfakcjonuje, strach przed powrotem po 2,5 miesiąca paraliżuje, ale szkoda mi tej umowy o pracę. jestem rozdarta.
najgorsze w tym wszystkim jest to, że słyszę naokoło: "rób co chcesz". no chciałabym, tylko nie wiem co chcę robić i tu jest problem.
jestem strasznie zagubiona. przeokropnie. mam ochotę stoczyć się jeszcze niżej, głębiej, gdzie bezsensowność mojego życia mnie zniszczy doszczętnie.
nie potrafię wygramolić się z tego sama. poradziłabym sobie, gdybym teraz rzuciała pracę i w miarę szybko udałoby mi się znaleźć nową. czuję, że tego potrzebuję.
nie potrafię wziąć w tym przypadku odpowiedzialnośći za swoje czyny, po prostu mie to przerasta.
wiem, że mogłabym tam po prostu wrócić i pracować GDYBYM BARDZO MOCNO SIĘ DO TEGO ZMUSIŁA, ale ja chyba nie czułabym z tego żadnej frajdy.
nie wiem.
moje życie to pasmo porażek.
gdy po 6 latach ktoś kto teraz jest Ci zupełnie obcy pisze, aby podziękować za kopniaka do działania, jakiego wtedy jako najbliższej osobie dałam...
czekaj, czekaj, jak to szło? KARMA WRACA? z tego co się orientuję to ze zdwojoną siłą.
czyżbym za 12 lat miała dziękować najbliższej mi dziś osobie za to, że dał mi kopa do działania gdy już będziemy mieli poukładane życia, każde pójdzie w swoją stronę?
nie chcę tego robić za 12 lat, nawet za 12 miesięcy czy 12 dni...
Chcę Ci dzisiaj podziękować, za to, że jesteś, za to, że się na mnie złościsz i obrażasz, za każdy najmniejszy opierdol gdy coś znowu spierdoliłam. dzięki Tobie czuję się na prawdę dla kogoś ważna w życiu, dzięki Tobie dostrzegam jakikolwiek sens w czymkolwiek. nie chcę poklepywania po ramieniu gdy robię źle, nie chcę też wiecznych awantur, ale po to stram się nad sobą pracować. jest cholernie ciężko, CHOLERNIE. mam do Ciebie tylko jedno życzenie: mimo tego, że robię źle porataj się mnie zrozumieć trochę, postaraj się czasem spojrzeć z mojego (skrzywionego i spaczonego) punktu widzenia i zrozumieć co mogę myśleć albo czuć. oboje jesteśmy pokrzywieni przez życie, ja staram się rozumieć Ciebie i doradzać Ci jak najlepiej, proszę o to samo z Twojej strony. wywierasz na mnie sporą presję, może tego nie zauważasz, bo zawsze się jeżę, gdy zwracasz mi na coś uwagę, ale ja już tak mam. zawsze się jeżę. ale później wracam miedzy swoje 4 ściany i analizuję każdą Twoją radę, każde Twoje słowo. Może nie potrafię wszystkiego od razu przyswoić i wprowadzić w życie, ale uwierz mi, to we mnie siedzi gdzieś głęboko i zapuszcza korzenie, niedługo zacznie kiełkować, tylko muszę te rady w sobie pielęgnować. Dziękuję Ci, bo gdyby nie TY prawdopodobnie popadłabym w alkoholizm już dawno i teraz zamiast martwić się o to co dalej leżałabym gdzieś skacowana albo sączyłabym porannego klina z myślą, że mam wyjebane na to wszystko. wydawać się koże, że tak właśnie jest, że mam wyjebane, ale uwierz mi, gdybym miała wyjebane to po prostu bym poszła do tej pracy, rzuciła wypowiedzeniem i tyle by mnie widzieli. a ja myślę, analizuję, chciałabym wyjść na tym wszystkim jak najlepiej, chciałabym móc powiedzieć, że jestem szczęśliwa ze swoją pracą, ze swoim życiem. Wiesz, że nie jestem, ciągle szukam, szarpię się, miotam. Nie potrzebuję milionów monet do szczęścia, chcę po prostu robić w życiu coś, dzięki czemu będę wracać do domu i w myślach mówić sobie: "to był dobry dzień, już nie mogę doczekać się jutra!" i planować kolejne owocne dni i projektować swoje szczęście, by za chcwile je zrealizwać. Uwierz mi, to nie jest łatwe, gdy wraca się do pustego mieszkania (nie licząc Staszki, bo gdyby nie ona to pewnie dawno byłabym na dnie swojego dna), gdy przytłacza szara rzeczywistość, a praca nie cieszy.
Przyjacielu! Nie chcę Cię stracić jak straciłam wiele ważnych dla mnie osób w życiu. Wiem, że prosze o wiele, ale po prostu daj mi czas.
ja to w końcu kiedyś ogarnę, tylko jeszcze ie wiem kiedy i z jakim skutkiem.
zna ktoś dobrego psychoterapeutę? przydałby się. mam skierowanie...
k.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika kassqqaa.