Zauważyłam dziwną zależność. Im bardziej czegoś wyczekuję, tym bardziej to na końcu nie wychodzi tak, jak miało wyjść lub nie wychodzi w ogóle. Chyba przestanę czekać, na cokolwiek. Za dużo czekania. Na autobus. Na ładną pogodę. Na imprezę. Na wyjazd. Na kogoś.
Nie wiem czego chcę, więc na nic nie czekam. Wydaje się oczywiste, a jednak głupia podświadomość mówi mi co innego.
Pierdolę od rzeczy chyba już, za dużo siedzenia w domu. Dobrze, że od przyszłego tygodnia coś się ruszy.
What's my name, what's my name?
Hold the S because I am an AINT.