photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 PAŹDZIERNIKA 2013

24.06.2011 r. 

Minęły tylgodnie odkąd odwiedziłam rodziców. Żałowałam, że mokje życie potoczyło się takim torem. Tęskniłam za mamą; za tym jak mnie przytulała, załowała. Gdy moje myśli kierowały się ku ojcu czułam złość i nienawiśc, a jednocześnie ulgę, że w końcu to piekło się skończyło. Zazwyczaj kobiety, które w młodości doświadczyły tzw. "złego dotyku" nie umiajły potem przez wiele kolejnych lat zaufać żadnemu mężczyźnie, lecz, gdy już jakiemuś uda się burzyć ten mur strachu, który kobieta wokół siebie buduje, ma zapewnioną jej miłość do końca życia. Ja nie miałam takiego problemu. Kochałam Marka od samego początku i ufałam mu bezgranicznie. Był światełkiem w tym szarym świecie. Odwiedzał mnie trzy razy w tygodniu . Któregoś dnia kiedy mieliśmy się spotkać jak zwykle cała trzęsłam się na myśl o tym, że mnie przytuli. Strasznie pragnęłam jego bliskości .

- Witaj kotku . - przywitał się czule, obejmując moje ciało .

- Witaj . - odwzajemniłam.

 

Siedzieliśmy pod naszym drzewem. Było ono świadkiem wszystkich naszych czułości, rozmów, nieporozumień, zwierzeń.  Chciałam przypomnieć sobie materiały z biologii więc pobiegłam do pokoju po książkę., Po drodze mijałam Victorię. Jak zwykle wykrzywiła twarz w moją stronę. Nigdy mnie nie lubiła, zresztą jak nikogo tutaj. Gdy ktoś się z nią kumplował robił to jedynie ze strachu . Miałam dziwne wrażenie, że ona dopiero pokazę jak strasznie mnie nienawidzi. Byłam już w drodze powrotnej, gdy to zobaczyłam . Zawalił mi się świat..  Zobaczyłam jak Mark całuje się z Victorią. Całe moje szczęście zniknęło w sekundę . To on dawał mi nadzieję na lepsze życie. Był dla mnie wszystkim. Teraz.. nie miałam już nic. W mojej głowie zrodziła się myśl " po co mam żyć, skoro nie mam dosłownie niczego.. niczego, nawet  głupiej nadziei " Zawróciłam i kierowałąm się w stronę głównego wyjścia. Usłyszałam, że ktoś woła mnie po imieniu. To był Mark - zauważył mnie. Niegłam coraz szybciej i szybciej. Kierowałam się w miejsce, które było moim schronieniem zaraz po tym co zrobiłam ojcu. Wpadłam do starej szopy zapłakana i roztrzęsiona. Zastawiłąm drzwi wszystkim co się dało : skrzynkami, pudłami, krzesłami.. Usiadłam na ziemi i dopiero wtedy do mnie dotarło, że straciłam nawet jego . Po co miałam żyć skoro sotatnia nadzieja na szczęście wygasła ? Wróciły wspomnienia  gdy czułam się przy nim tak bezpiecznie.   Byłam taka szczęsliwa. Wszystko straciło sens. Bez zastanowienia wstałam i  podeszłam do ściany gdzie stał stół. Jedną rękę położyłam na nim, a drugą chwyciłam wiszący nieopodal wielke nożyce od obcinania krzewów . Szybkim zamachnięciem  jednego z dwóch ostrzy trafiłam w staw łokciowy . Krew trysnęła we wszystkie strony. Przypomniała mi się sytuacja z ojcem .. widok krwi  mnie uspokajał, ale nie rozumiałam dlaczego. Stwierdziłam 

, że prędzej czy później się wykrwawię . Musiałam tylko poczekać,  ale nie miałam dosyć. Zauważyłam, że w kącie stoi wędka Trzymając zranioną rękę przy sobie podeszłam do niej i wyciągnęłam żyłkę. Wolną ręką obkręcałam ją sobie wokół szyi. Płakałam cały czas, ale nie widziałam innego wyjścia. Gdy upewniłam się, że jest dobrze zaplątana zaczęłam ciągnąć coraz mocniej i mocniej. Czułam jak cienki, plastikowy sznureczek wżynał mi się w szyję.  Czułam ogromny ból, ale nie umiałam przestać. Po krótkim czasie zorientowałam się, że spływa po mnie coś ciepłego. Była to krew.  Uszłyszałam krzyki Marka.. szukał mnie Osunęłam się na ziemię. Nie miałam już siły. Ból mijał. Czułam się coraz lepiej. Wtedy wszystkoz ziknęło.

Krążyłam pośród wszystkich wspomnień. Mama, ojciec, ból, upokorzenie, strach, Mark, szczęście, bezpieczeństwo, ONA, rozczarowanie, aż w końcu uczucie pustki. Czułam jakbym się wznosiła.. było mi tak lekko. W pewnej chwili podeszła do mnie mama, a raczej jakby jej cień. Powedziała, że teraz muszę iść z nią. Ucieszyłam się, bo będe znowu obok niej, ale miałam dziwne wrażenie, że to już nie jest osobą którą kocham. Była oziębła i smutna. Kierowałyśmy się s twrone białego, migoczącego światełka .. tak słabego jakby miało zaraz zniknąć a wraz z nim wszystkie moje wspomnienia. W pewnym momencie zorientowałam się, że ktoś lub coś ciągnie mnie do tyłu. Zaczęłam z przerażeniem wołać mamę, lecz ona tylko sie odwróciła i westchnęła - Znowu mi cię zabierają. Spotkamy się kiedyś znowu Liso.. będę na ciebie czekać. 

Ogarnęła mnie cisza. Poczułam lekki pocałunek w czoło . Nie miałam siły otworzyć oczu. Gdzieś w oddali odzywało się pikanie. W końcu usłyszałam jego głos..

- Już wszystko będzie dobrze. Kocham cię Liso .

To był Mark . 

 

The End  . 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika kasia666172.