30.05.2011r.
Była sobota więc mieliśmy wolne. W końcu mogłam się porządnie wyspać. Kiedy ja pozwoliłam sobie na dłuższe leżakowanie, Evangelina krzątała się po pokoju od samego rana. Gdy zeszła na dół pomyślałam, żeby sie jeszcze trochę zdrzemnąć. Prawie by mi się to udało, gdyby moja współlokatorka nie wparowała do pokoju jak burza ;
- Liso wstawaj ! Jakiś chłopak przyszedł Cie odwiedzić ! - krzyczała .
Ta wiadomość szybko podniosła mnie na nogi. W mojej głowie było tylko jedno imię - Mark. Poranna toaleta nie zajęła mi więcej niż 10 minut. Gdy zeszłam do salonu stał przede mną ON - niesamowity i doskonały. Skoczyłam ku niemu i mocno się przytuliłam, a on to odwzajemnił . Wszyscy wkoło sie na nas dziwnie patrzyli, ale dla mnie było ważne tylko to, że sens mojego życia trzyma mnie w ramionach. Wyszliśmy na dwór , aby spokojnie porozmawiać.
- Strasznie za Tobą tęskniłam .. Dlaczego tak długo mnie nie odwiedzałeś ?
- Przepraszam Liso.. Chciałem , ale nie pozwolili mi .. Też się strasznie za Tobą stęskniłem.. - podsumował to krótkim pocałunkiem.
Rozmawialiśmy jeszcze długo, aż nie zadzwoniła do niego ciocia i poprosiła, by wrócił do domu. Przekraczając próg ośrodka usłyszałam ;
- Nie no.. Ładniutki ten twój chłopak . - To ta sama wredna dziewczyna. Miałam nadzieję, że nie zamierzała wkroczyć pomiędzy mnie i Marka.