"Nauczymy pływać, wszystkich którzy nie umieją, a tym którzy umieją, pokażemy że wcale nie umieją" - prodziekan WPiT na Akademii Morskiej.
W gimnazjum miałem obowiązkowy basen raz w tygodniu, którego nienawidziłem. Narzekałem że od chodzenia z mokrą głową będę chory (nigdy nie byłem), że będę się spóźniał na lekcje (spóźniałem się i tak) itd...
Oczywiście jak napisałem było to w gimnazjum. Czyli w okresie kiedy sprzeciwianie się, jest sztuką samą w sobie.
Teraz zasuwam sobie na basen raz w tygodniu i odkąd nie mam go już na 7.15 jest całkiem przyjemnie. Nauczyłem sie podstaw wszystkich stylów i chociaż żabka nie jest idealna, a w moim motylkowym bardzo ciężko dostrzec deflina, to jednak baza do ewentualnego doskonalenia już jest.
Kończę zajęcia na pływalni po 3 semestrze i po remoncie, który zakończył erę chlorowania wody. Na naszym basenie woda jest oczyszczana ozonem, więc największy minus basenu - smród chemii - praktycznie przestał istnieć.
Tym bardziej żal mi tych darmowych sesji pływackich. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę miał możliwość korzystania z tej formy aktywności.
Powinny być jakieś porządne ulgi dla studentów na basenach! Czy basen w Kartuzach naprawdę bardziej się opłaca utrzymywać cały czas pusty zamiast obniżyć ceny? Nie nadążam...
Jutro postaram się wypróbować całkiem nowy rodzaj treningu, więcej na: