Nienawidzę tej bezsilności, kiedy wszystko mi się wali, a ja mogę tylko na to patrzeć.
Nienawidzę tego poczucia braku, ktoś był i nagle go nie ma.
Nienawidzę obojętności ludzi na czyjeś cierpienie, człowiek ledwo wiąże koniec z końcem, a oni nawet pomóc nie raczą.
Nienawidzę tego stanu, kiedy płacze, kiedy mówię dość i mam nadzieję na lepsze czasy.
Chora nadzieja.