takie słiiiit. niemożność panowania nad wszystkim jest tak bardzo przytłaczająca. niektóre rzeczy powinno się przyspieszać, właściwie większość. cały czas mam takie wrażenie, że wszystko się tak ślimaczy, tak ciągnie. rutyna. rutyna zabija od środka. wyjada ze mnie to, co jest mi potrzebne. myśl, że nie dam rady niczego przyspieszyć, że zwyczajnie nie mam takiej mocy i że należy cierpliwie czekac jest taka męcząca. im więcej o tym myślę, tym bardziej wszystko się przedłuża. wydaje się nam, że czas gna i że to jest niesprawiedliwe. ludzie się boją uciekającego czasu, a mimo wszystko teraz tempo spowolnilo. o zgrozo. gdzie tu logika. najpierw chcę wszystko przyspieszać, a potem najlepiej zatrzymać chwilę. zatrzymać ją na zawsze. poproszę o magiczny zegarek. takie małe coś, dzięki czemu wszystko bedzie dobrze. bez stresu, na spokojnie, powoli, po naszemu...