Moja dusza jest czysta niczym łzy spływające po moich policzkach.
Gdy tylko straciłem pracę to każdy w około mówił, że jakoś to będzie, dobrze znasz się na tym co robisz, szybko sobie coś znajdziesz tylko nie możesz się poddawać. Sam wychodziłem z założenia, że faktycznie, nie mogę się poddać, nie mogę sobie siąść i płakać, bo co mi to da ? Co dziwne, każdemu jak o tym wspomniałem to przyznawał mi rację. Tylko jedna osoba powiedziała inaczej. Tylko jedna osoba powiedziała, że może trzeba właśnie siąść i porządnie się wypłakać. Pamiętam jak kiedyś podczas rozmowy z koleżanką padły słowa, że "Płacz nie jest oznaką słabości. Płacz jest dowodem na to, że nasza dusza nie stała się jeszcze pustynią". Aż dziwne, że po tych wszystkich latach dopiero teraz sobie o tym przypomniałem. Zatraciłem się...
Nie jestem w stanie zaklasyfikować siebie do żadnej z grup osób. Zawszę idę sam... Tam gdzie rozkwitają owoce moich marzeń, gdzie Stwórca przysnął i zapomniał dorysować świat. Tam właśnie znajdziesz mnie... Mnie i moje dziecko... Moją poezję...