Wpadam, życie jest pełnie wzlotów i upadków
Kanał, małolaty powoli przechodzą w stadium dziadków
Siła fizyczna pęka tak jak mydlana bańka
Nie masz siły wstać z łóżka pewnego poranka
I wtedy cała nienawiść bracie tutaj do Ciebie wraca
Cały świat do góry nogami nagle się przewraca
W samotności, bo nigdy nic nikomu nie dałeś
Sam na sam z nienawiścią tutaj bracie zostałeś
Ja wiem, nie ma łatwego rozwiązania
Ten dzień, nadejdzie tutaj mimo mojego gadania
Ale jedyny pomysł jaki teraz przychodzi mi do łba
Otworzyć serce przed drugim, choć groźba
Skaleczenia się jest bracie tutaj tak ogromna
Ale cena do zapłacenia zdaje się tutaj dość skromna
By stać się człowiekiem, a nie żyć jak zwierz
Ja kazanie-gadanie skończyłam, jeśli chcesz to wierz