Cześć...
Co tu dużo pisać? Zaczynam nowy etap, z którego wcale się nie cieszę i na który nie mam wpływu. Dlaczego? Niech ktoś mi powie, dlaczego wszystko się jebie wtedy, kiedy było już blisko do szczęścia? Była ta nadzieja, że będzie w końcu dobrze i chuj. Nie będzie. Nie zgadzam się na to. Ale mam gówno do powiedzenia. Takie życie. Wiem, inni mają gorzej. Ale to jest mój koniec świata. Teraz czas na najtrudniejsze decyzje w moim życiu. Od nich będzie zależała moja przyszłość. I wiecie co? Wcale nie mam na to ochoty ani siły. Chcę uciec. Nie chcę niczyjego pocieszenia. Chcę tylko czuć, że mam bliskich. I najgorsze jest to, że wszystkich stracę. Wiem, że tak będzie. Bo nie umiem udawać, że jest dobrze, a pewne osoby za bardzo kocham, by obarczać je moimi problemami. Lepiej się od nich odsunąć.
TEN ŚWIAT JEST JAKIŚ POJEBANY DZIŚ, NIE SĄDZISZ?