Któregoś dnia napiszę ostatni list do Ciebie. Wrzucę do niego wszystkie swoje rozczarowania i pokażę Ci, czym tak naprawdę jest pogoń za szczęściem. Będziesz mógł dotknąć, powąchać, a może nawet zrozumieć mój ból. Być może będziesz nawet w stanie pojąć, jak ciężkie są opadające powieki, które boją się jutra. Boją się nocy, bo nie wierzą, że nazajutrz ujrzą poranek. Boją się, bo nic już na nich nie czeka. Ich wiara prysła już dawno. Nadzieja każdego dnia umierała powoli. Wokół jeszcze można było poczuć jej obecność, ale nigdy nie odnajdziesz jej zagubionych części. Nigdy nie przywrócisz jej do życia i nie nadasz jej sensu. Nawet nie próbuj. Po prostu usiądź wygodnie i wróć pamięcią do pierwszej kartki. Pamiętasz? Możesz zrobić, co chcesz. Wyrzuć, zdepcz, spal, odeślij, rozerwij ze złości. Zrób to. Nie musisz się krępować. Potrafisz niszczyć ludzkie serca, więc czymże dla Ciebie byłby zwykły list? Przecież to tylko kartka papieru wypełniona emocjonalnymi bzdurami. Widzisz te plamy? To pewnie łzy. A te zagięcia? To pewnie efekt niezdecydowania. Boisz się prawdy, więc przed nią uciekasz. Wybierasz kierunki, które oddalają Cię od Twoich celów, gubisz siebie i swój rozsądek. Ale wiedz, że to nie ma sensu. Pewnego dnia, gdzieś niespodziewanie, w kawiarni, w parku, w samotności lub towarzystwie - spotkamy się. I co wtedy? Będziesz musiał sobie z tym poradzić. Stanąć twarzą w twarz z prawdą, która nie zna litości.
:c
.