Siodła, ogłowia, popręgi czy inne jeździeckie dodatki... wszystko to jest zazwyczaj zrobione ze skóry.
Ta skóra należała do stworzenia, które potrzebowało jej do życia.
Całkiem niedawno ta koncepcja była mi daleka... choć tak bliska z uwagi na posiadanie wszystkich wyżej wymienionych
akcesoriów jeździeckich.
Jeszcze chwilę temu myślałam, że skoro krzywda została już wyrządzona (zakupiłam te rzeczy przed moim weganizmem)
to nie ma sensu robić sobie problemu wymianą sprzętu..
Szanuję takie podejście u ludzi. Istotą jest nie inwestować w te produkty na przyszłość.
Mimo to.. na dzień dzisiejszy nie jestem już w stanie użytkować tych przedmiotów, bo widzę w nich cierpienie zwierzęcia
i to co tak bardzo odsunęło mnie od ludzi - poczucie gatunkowej wyższośći.
Nagle okazało się, że wymiana sprzętu to żaden kłopot..wszystko jest bowiem w głowie.
Ukochane, najwygodniejsze na świecie siodło i ulubione ogłowie które sprowadzałam z zagranicy..
przestały być ulubione i ukochane.
Zanim ktoś pomyśli, że juz całkiem mi odwaliło to proszę jedynie o chwilę zadumy na ten temat.
O spojrzenie na rzeczywistość obiektywnym okiem dziecka, którego serce i rozum nie zdążyły jeszcze zamknąć się na
to na co dorośli często nie są w stanie się otworzyć.
I na koniec wyobraźcie sobie że ubieracie konia w siodło i ogłowie z ludzkiej skóry, ewentualnie ze skóry ukochanego
psa, czy kota. Różnica która wydaje się istnieć jest przejawem zwykłego chamskiego rasizmu międzygatnukowego.
Tylko obserwowani przez użytkownika kariland
mogą komentować na tym fotoblogu.