Foteczka słaba bo komórkowa, obiecuje sobię że wezmę wreszcie aparat do stajni i obfocę porządnie Karesa, ale ciągle zapominam. Rudy chodzi już w stadzie na pastwisko, ma klikunastu młodych kolegów i hektary pastwisk do dyspozycji. Takiej przestrzeni, zieleni, pysznej trawki i stada nie miał nigdzie. Odnalazł się błyskawicznie choć to dopiero dwa tygodnie po kastracji i miałam obawy że będzie znęcał się nad słabszymi końmi, ale możliwośc rozwijania wyścigowych prędkości i obżarstwa okazały się być bardziej interesujące niż próby zaczepiania chłopaków. Karesowi pozostała słabośc do siwków, zakochal się z w zajemnością w pięknym siwym dwuletnim ogierku.
Cóż mogę dodać. Rudy ma się znakominie, już praktycznie wygojony, wrócił do pracy, chodzi pod siodłem, a po robocie upaja się pastwiskami, zielenią i ogromem przestrzeni. Wygląda jak pączek w maśle, je za trzech i jest niezwykle wyluzowany, charakteru nie stracił mimo roboty i kastracji, jest wesolutki i miewa swoje widzi mi się, ale martwiłabym się gdyby było inaczej. Trenerzy tylko Go chwalą-to aż podejrzane
A teraz uwaga, uwaga... Pańcia Karesa też trenuje :D Karol wziął mnie na warsztat bo jeśli mam w niedalekiej przyszłości zacząć jeździć na Rudym to ja też muszę być w formię. Poczatki były ciężkie, a zakwasy trzymały mnie chyba ze dwa tygodnie, ale teraz już super. Trenuję na stadninowym wałaszku-bardzo sympatycznym i wyrozumiałym dla mojej jeździeckiej pornografii. Trener ma stalowe nerwy i ogromne serce wiec jeszcze mnie znosi, mnie, jak mnie, ale moje marudzenie znieśc to już wyczyn. Podziwiam :D
Jutro trening-jestem na etapie, że cieszę się na tą myśl. Jest dobrze. A najważniejsze jest to że Rudy jest tak szczęśliwy jak chyba nigdy nie był. Rozsdna praca, pyszne papu, duży boks, końscy przyjaciele, ogrom trawy i wiart w grzywie i święty spokój-czy koń może chcieć czegoś więcej??