z mężem, przed wyjściem na pole.
i cóż mam rzec? nie sądziłam że się tak sprawy potoczą. nie chodzi już o fakt mojego łysego czerepu/czerepa, o nie. tutaj chodzi o sprawy z wyższej półki. zazdrość rozpierdala o czym wiedziałam zawsze, ale najgorsza jest ta bezpodstawna. ale cóż począć, niektórzy tak maja. co do innych spraw... czuje że nawet soboty nam nie zostały, albowiem to dla innych rezerwacja, być może mogę liczyć chociaż na niedzielne spacerki popołuniowe, być może lepszy rydz niż nic. dalej, dalej... dalej nie ma chyba nic, prócz tego że pjęknie było troszku, a przynajmniej ja takie wrażenie odniosłam. no i suszarka też była najs, chociaż tą do grzybów bym wolała chyba.
a tak poza tym, muszę szczerze powiedziec że pustka którą odczuwam aktualnie nie równa się z żadną pustką którą odczuwałam kiedykolwiek. czuję się pusta w łokciach, w kostkach, w nadgarstkach i zgięciach palców u stóp. i nawet nie chce mi się myśleć o wypełnianiu, niechaj będzie tak jak jest. jestem teraz brzydka, łysa, i do niczego, z badziewiami na twarzy, bez przyszłości, i jak kogoś to bawi, niech smieje się do rozpuku, pośmiejemy się razem.
mam chyba dość?
a nie ma tych co być powinni.
Jak dobrze że rutyna wraca.
Użytkownik karasjowa
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.