Nie ma nic, nie ma nieba...piekła też nie ma, to my sami tworzymy je sobie tutaj na ziemi.
Sama nie wiem kim jestem, to bez znaczenia, mnie tutaj w ogóle nie powinno być.
Ciągle popełniam nowe błędy, gdybym miała je zliczyć, chyba nie dałabym rady,
boję się samej siebie, a jeszcze bardziej rakcji co na to Ci wszyscy inni, którzy przecież mi ufali.
Tak łatwo jest zburzyć zaufanie, a potem tak trudno je odbudować, czasem się po prostu nie da.
Ciężko przyznać się do niektórych rzeczy, a jeszcze ciężej gdy one same po czasie wyjdą, wtedy nie ma odwrotu
albo dalej brnąć w kłamstwie, albo przyznać się, powiedzieć prawdę, nawet tą najgorszą, najbardziej bolesną, tą której nawet my sami się boimy, którą sami przed sobą ukrywamy. Można to wszystko pominąć i po prostu być uczciwym, ale czy czasem uczciwość i prawdomówność nie stwarzają nam tyle samo problemów ? Czasem chyba już tak jest, jedno jest pewne i przekonałam się o tym na własnej skórze i to nie raz, nie dwa, a nawet nie trzy razy, że nie należy okłamywać kogoś kogo naprawdę się kocha, bo można stracić go już na zawsze . I nie ważne czy to małe kłamstwo, czy duże, liczy się zaufanie. Osoba kochająca wybaczy nawet najgorsze świństwo o ile usłyszy je od nas samych, a nie z drugiej ręki. Największy ból sprawia ten cholerny brak zaufania i strach...strach przed prawdą, która mimo wszystko może okazać się mniej okrutna niż my sami ją widzimy.
lecz SERCE I UMYSŁ NIGDY NIE KŁAMIĄ JEDNOCZEŚNIE