Ciechan, Jetta i Paszarnia.
We wtorek zmolestuję bardziej. Wszystkie 3. A nawet więcej.
Ten tydzień zapowiadałby się naprawdę interesujaco, gdybym była facetem. Choć z drugiej strony... Nie, jakoś przeżyjesz. Rychło w czas, jak złoto.
A teraz Płaszczu, rób to co wychodzi Ci najlepiej - płaszcz się przed wszystkimi i błagaj o przebaczenie. Inaczej znowu wszystko zawalisz i znienawidzisz się jeszcze mocniej (da się?).
Połowa stresów za mną. Wyniki maturalne ujdą w tłoku, papiery na NKJO zawiezione. Czuję się o 10 kilo lżejsza.
Prawdopodobnie niedługo zrzucę z serca kolejne 10. Po to, żeby chwilę później wpierdolić w nie 20. Zawsze tak to się kończy.
Boję się. Swojej własnej radości. Stara zasada (tzn. sprawdzająca się niemal od moich narodzin) mówi, że największe szczęście zawsze zmienia się w największy koszmar.
Nie myśl.
Idź na żywioł.
Nie masz nic do stracenia.