Tą fotografie, pewnie widzieli już wszyscy moi znajomi, ale tutaj jeszcze nie. Znowu ważne, jedno zdjęcie, ale mógłbym mówić o nim pewnie z godzinę. Jest już leciwe, nie było wtedy jeszcze cyfraków (ja nie miałem), była tylko sony mavica na dyskietki.)
Geograficznie to zachodni Nepal na granicy Tybetu, zima. Ktoś zapyta, że nie ma śniegu, ale to pustynia wysokogórska na blisko 5 tyś m n.p.m. i tam nie ma już na tyle wilgoci w powietrzu by spadł śnieg. Cała masa deszczu czy śniegu zostaje po południowej stronie Himalajów.
Na co chcę zwrócić uwagę, to na coś jak latawiec. Jest to chwytak demonów, używany przez Tybetańczyków do odstraszania złych duchów sceneria była nie z tej ziemi, ale jednak z tej W oddali widać tzw. organy skalne, które mają kilkaset metrów wysokości, są one jednak bardzo kruche i chodząc pod nimi można łatwo zginać& Kto ma dobre oko dostrzeże w dole meandrującą rzekę, to Kali Gandaki, która jest potężna, ale z tej wysokości ledwo widoczna. Różnica poziomów jest porażająca, ale o tym napiszę innym razem
Idąc gdzieś tam, często towarzyszą tylko sępy, ogromne latające nad głowami, czekając na tych, którym się nie uda Miałem wówczas i poważny problem, moja towarzyszka zachorowała na chorobę wysokościową, na która bez pomocy medycznej często się umiera Umiera na nią wiele turystów, ale nie pisze się o tym by nie odstraszać globtroterów, oni są, bowiem jedyną szansa dla tutejszych biednych plemion, taka polityka tego miejsca. Na nasze szczęście wszystko się dobrze skończyło Podczas objawów choroby wysokościowej należy zejść niżej ok. 900 metrów i wezwać pomoc, na nasze drugie szczęście w wiosce był tego dnia lekarz, wczorajszego lub następnego byłby już w innej, o dzień drogi dalej, nie możliwe by pomóc Za takie szczęście należy dziękować i kochać życie, jest kruche. Chciałbym dedykować to wszystkim młodym ludziom.