Stało się coś strasznego.
Maksu poparzył się herbatą i leży w Szczecinie w szpitalu. Dzisiaj jadę do niego i będę tam przez najbliższy tydzień. Najgorsze jest to że mogę być przy nim tylko od 15 do 18.
Spróbuję zagadać pielęgnirkę, to może się uda dłużej nim zajmować.
Ma poparzoną szyjkę, piersi, troszkę plecy i kawałek buzi. Na szczęście w nieszczęściu to jest pierwszy stopień, tylko troszeczkę ma drugiego, a na buzi tylko lekko zaczerwenione, więc prawdopodobnie nie będzie miał blizn.
Najgorzej szkoda mi go że musi być tam sam wśród obcych mu osób i na pewnobardzo tęskni.
Gdy tylko się człowiekowi polepszy, to zaraz piaskiem w oczy...