Ostatnio wylądował na naszym podwórku.
Weekend minął pracowicie, lecz trochę leniwie ;)
W sobotę rano przyjechała do mnie Alutka (której bardzo dziekuję za pilnowanie dzieci). Rano pojechałam odebrać ją z przystanku i zrobiłyśmy razem zakupy, potem w domu trochę ogólnych porządków, upiekłyśmy ciasto, które nawet wyszło(!), potem pojechałyśmy z dzieciakami na wioskowe ognisko, a po ognisku nad jeziorko.
W niedzielę rano byłam na grzybach. Ogólnie nawet żeśmy z wójkiem trochę nazbierali, ale jest bardzo dużo robaczywych. Parę słoiczków już wskoczyło do spiżarki na zimę. Mogłam iść dzięki Ali, która przypilnowała dzieci, tak to bym musiała w domu siedzieć.
Po obiadku pojechaliśmy odwieść Alę i do rodziców na 32 rocznicę ślubu (wszystkiego najlepsiejszego mamo i tato, chociaż i tak tego nie czytacie). Czasem się zastanawiam jak my będziemy z Mariuszem wyglądać za tyle lat. Jesteśmy dopiero cztery lata, więc jeszcze długo muszę czekać zanim się dowiem. Mam tylko nadzieję, że będziemy tak zgrani jak nasi rodzice. I jedni i drudzy.
Agatka została na tydzień u Sisteresy na wakacje. Wybawi się w końcu z kuzynami, bo tak to tylko widzą się w weekendy jak tam pojedziemy. Za tydzień moja siostrzenica i chrześnica Martynka ma urodziny. Piąte aż, więc jedziemy na imprezę.
A dzisiaj czekają na mnie w domu ogórki. Będę robić do słoików sałatki z marchewką i cebulką. Czasem robię też z papryką, ale jeszcze nasza nie dojżała pod folią. Mam nadzieję, że zdąży dojrzeć zanim skończy się sezon ogórkowy, bo te sałatki wszyscy u nas lubią.
Pozdrawiam!
Nie wiem jak to będzie z tym blogiem. Przyznaję szczerze, że kończą mi się zdjęcia, a aparatu nie mogę znajść, ani znaleść, ani odszukać. A samo pisanie mija się z celem tego fbl.